Strona:PL Michał Bałucki-Polowanie na żonę.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

pierwszém niepowodzeniem przychodzę prosić panią do drugiego mazura.
— Już tańczę.
— Już?
Baron się zmięszał. Nie na rękę mu to było, że ktoś inny już go uprzedził w podbieraniu się do złotéj żyły, na którą zdawało mu się przedtem, że sam jeden natrafił.
— I któż jest tym szczęśliwym? — spytał z niesmakiem i źle tajoną zazdrością.
— Ten pan, który przed chwilą mnie wybrał do mazura.
— H! Pan Eustachy. — Pani go zna?
— A skąd? Pierwszy raz dziś go widzę.
— Radzę pani jako przyjaciel domu postępować ostrożnie z tym panem.
— Czy może źle tańczy?
— Nie, ale to człowiek lekkomyślny i nie dający żadnéj gwarancyi.
— Gwarancyi — do czego?
— Jak Boga kocham ma pieniądze — pomyślał sobie w duszy baron — bo umie udawać, że nie rozumie. Panny bez posagu rozumieją już pierwéj, za nim się im coś powie.
Tak rozumował baronek Rumpell i wsku-