dyskrecyę, a częścią przez skromność dziewiczą, chciała się usunąć do swego pokoju, ale radca ją zatrzymał i rzekł:
— Proszę cię — zostań. Mam wam coś powiedzieć, co was obydwie nadzwyczaj zadziwi.
Pannę Pelagiję słowa te zatrzymały, wróciła i usiadła przy radczyni. Pan radca ochłonąwszy z pierwszych objawów czułości — wstał już spokojniejszy nieco i rzekł:
— Czy wiecie, kogo tutaj spotkałem?
Tu zrobił małą pauzę dla zrobienia większego efektu, spojrzał na żonę i na Pelagiję, a potem rzekł powoli, z naciskiem:
— Barona Rumpell.
Radczyni o mało znowu nie zemdlała.
— I to miała być niespodzianka? spytała Pelagija ruszając ramionami. A toż on, jak cień łazi tu za nami. Czy ciocia nic o tem wujowi nie pisała?
Pani radczyni byłaby się okrutnie zarumieniła, gdyby jej blansz nie był przeszkodził w tym względzie.
— Więc chodził z wami i nic nie wiecie?
— O czem?
— Że baron zakochany, jak kot.
Strona:PL Michał Bałucki-Polowanie na żonę.djvu/79
Ta strona została uwierzytelniona.