palnął z bata i powóz zatoczył się przed ganek. Niebawem weszła do pokoju babunia z Adamem.
— A to mnie tu ten berbeć nastraszył — odezwał się dziadek. — Ja sobie siedzę najspokojniej, a tu łap mnie...
— I wie babunia za kogo mnie dziaduś wziął? Za pannę Ksawerę.
— No, bo takie delikatne ręce. Myślę sobie: ktoby to mógł mieć inny, jak Ksawera.
— A zkąd-że to pan małżonek tak zna ręce panny Ksawery? — spytała babcia.
— Ależ Anusiu...
— No, no, będziesz mi się musiał wytłumaczyć z tego — mówiła, uśmiechając się — a tymczasem dawajcie kolacyą, bo Janinka musi być porządnie głodna i Adaś także.
O Adasiu nie wiem napewno; ale co panienka, to wcale nie myślała o jedzeniu. Nasyciła ją radość, że już jest w domu, Rozglądała się z uciechą po pokojach, zajrzała w każdy kącik, pociągnęła za sznurek od zegara, żeby usłyszeć kukułkę kukającą godziny, pomacała figurki porcelanowe na komodzie, obejrzała klucze wiszące przy drzwiach, wsunęła się do sypialnego pokoju dziadków, gdzie się paliła lampka przed obrazem; była i w garderobie, żeby się przywitać z panną Ksawerą i Rózią, dziewczyną do obsługi. Zachwycała się wszystkiem i co chwilę powtarzała: jak tu ładnie, jak tu miło! choć pokoiki były wcale niewykwintne, nizkie, z białemi ścianami i niewielkiemi oknami. Mieszkanie to rajem jej się wydawało; tylko dziwiło ja[1], że wszystko wydawało jej się daleko mniejsze niż dawniej. Ten stół naprzykład, na który właśnie stawiano półmisek z dymiącemi się ziemniakami, byłaby przysięgła, że dawniej o wiele był większy i wyższy.
— No, siadaj — rzekła babka, nalewając z wazki kwaśne mleko na talerze. — Adasiu, ty obok Janinki.
— Nie, ja przy dziadku, ja przy dziadku — zawołała broniąc się od sąsiedztwa kuzynka i usiadła miedzy babcią a dziadkiem.
- ↑ Błąd w druku; powinno być – ją.