— Widzisz, babciu, już mi ciepło — o!
— Teraz znowu zgrzana, jak nie wiem co.
— Nic mi nie będzie.
— No, chodźmy już raz na kawę, boś pewnie głodna. Wybiegłaś tak całkiem naczczo.
Nie całkiem, byłam już w piwnicy z panną Ksawerą i piłam mleko.
— Gdzie to już nie było.
— Ranny z niej ptaszek — dołożył dziadek — wcale nie po miastowemu. Dobrze, dziewczyno, to zdrowo.
Tak rozmawiając, szli ku dworowi. Janina prowadziła babcię, a dziadek szedł za niemi i nakładał do fajki tytuń z kapciucha. Panna Ksawera, zobaczywszy ich przez okno, cotchu posłała dziewczynę do kuchni po imbryk z kawą i śmietanką. Na stole, nakrytym białym obrusem, czekały już grzanki, przysposobione przez nie z okazyi przybycia Janinki. W wesołych humorach, wśród szczebiotania rozgadanej wnuczki, siedli staruszkowie do śniadania.
Niezadługo potem drzwi się otwarły i wszedł Adam.
— Nie można — zawołała żywo Janina, zrywając się.
Adam cofnął się.
— Dla czego? — spytał dziadek zdziwiony.
— Ja nieubrana — szepnęła ciszej.
— Co? co? nieubrana? Jakto nieubrana?
— To negliż tylko.
— Ale facecye. Więc kiedy na bal idziesz w wyciętych sukniach, to nic; a tu panna ubrana od stóp do głowy, jak Bóg przykazał, i wstydzi się. Chodź, chodź, Adamie!
— Dziaduniu, bo ja odejdę.
— Ale nie odejdziesz, nie odejdziesz — mówił, zatrzymując ją. — Nie potrzebujesz robić takich ceregieli, przecież to twój krewny i do tego wujaszek. Powinnaś pocałować go w rękę — dodał, żartobliwie się uśmiechając.
Ośmielony przez dziadka, Adaś wszedł i ukłoniwszy się Janince, usiadł. Nie raczyła mu nawet skinąć główką na dzień dobry, bo była na niego obrażoną, że wszedł wbrew jej życzeniu. Niechby mu dziadek był pozwolił, ale kiedy
Strona:PL Michał Bałucki-Prosto z pensyi.djvu/27
Ta strona została uwierzytelniona.