może. Ale ona przekona wszystkich, że się bez pana Adama całkiem obejść można.
— Trzebaby się dowiedzieć od kogo, czy można przejechać bez niebezpieczeństwa — mówił znowu dziadek, chcąc jakim sposobem odwlec tę wyprawę do kościoła.
Ale i na to znalazła sposób uparta panienka. Wiedziała, że sołtys, który mieszkał niedaleko dworu, jeździł dziś z żoną na ranną mszę. Posłano więc do niego dowiedzieć się i służąca przyniosła uspokajającą odpowiedź, że nawet półszorki nie zmoczyły się w wodzie.
— Ha no, więc jedźcie w imię Boże! Tylko Michale ostrożnie — upominał dziadek — bo to rzeka niespokojna, bardzo niespokojna.
Michał zapewnił, że będzie czuwał nad panienką i że zna rzekę jak własną kieszeń — no i pojechali.
Kiedy minęli wikle rosnące nad rzeką. Michał zobaczywszy szeroką płaszczyznę mętnej, żółtej wody, płynącej szparko, zatrzymał konie i począł kiwać głową.
— Co takiego? — spytała panienka.
— Coś ono mi się nie widzi, co sołtys mówił, że mu nawet półszorków nie zamoczyło, kiedy ano na drugiej stronie palików nie widać.
— Jakto nie widać? ja przecież je widzę.
— No, niby widać, ale je woda już ponakrywała, to i do powozu dostanie się pewnie.
— Usiądę całkiem na siedzeniu z nogami i przejedziemy.
Michał nie mógł się zdecydować. Skrobał się po głowie i oglądał; rad był dogodzić panience, która wskoczywszy na siedzenie, nachylała się ku niemu i prosiła: „Mój Michale jedź, jak mnie kochasz“ — a znowu nie chciał robić tego na własną odpowiedzialność.
— A nuż przewróci powóz? Woda bystra.
— To musiałaby go do połowy chyba nakryć, żeby mogła przewrócić. No, nie namyślajcie się tak długo, Michale, tylko jedźcie, bo spóźnimy się na sumę.
— No, to niechże panienka dobrze się mnie trzyma za szyję, żeby się czasem nie przefurknęła z powozu, jak nim woda się będzie rzucała.
Strona:PL Michał Bałucki-Prosto z pensyi.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.