siebie i konie, pojechaliśmy daléj — już o zmroku. Za Myślenicami gościniec ciągnie się wzdłuż rzeki Raby, za którą wznoszą się lesiste wzgórza, urozmaicone szachownicą zbożowych łanów. Raba płynie wązkiem korytem, ale szerokie jéj łożysko zasypane drobnemi kamieniami, świadczy o niespokojnym jej biegu i wylewach. To też ciemne, góralskie chaty uciekły od sąsiedztwa niespokojnéj rzeki i tulą się jak gniazda jaskółcze do boków gór i chronią się przed wylewami tamami z chrustu i kamieni. Kiedyśmy przejeżdżali przez tę okolicę, księżyc wychylił właśnie na krawędzie lasu pyzatą twarz swoją i oświecił nam drogę i rzekę. Tuż koło drogi na pagórku stał kościołek otoczony drzewami. Było to w Pcimiu. Jędrek uchylił kapelusza, a Tereska przeżegnała się nabożnie i z trwogą obejrzała się za siebie.
— A ty czego się boisz? — spytałem.
— Ano coś się rusza koło kościoła.
— To cień od drzewa.
Wstrząsnęła głową z niedowierzaniem.
— To był duch, panoczku — rzekła — idzie pewnie na pokutę do kościoła, bo wnet kury na północek zapieją.
Tłumaczyłem jéj jak mogłem, że duchy są niewidzialne; ale jéj wcale tem nie przekonałem. A Jędrek stając w obronie swéj połowicy, odezwał się poważnie:
— Nie mówcie tego panoczku, bo duchy muszą pokutować za grzechy i chodzą po świecie. Stary tatuś mój widywał nieraz takie pokutujące duszyczki. On wam o nich powie różności. Bo trzeba wam wiedzieć, że drzewiéj (dawniéj), kiedy mało gdzie była uprawna ziemia
Strona:PL Michał Bałucki-Zaklęte pieniądze.djvu/11
Ta strona została uwierzytelniona.