Strona:PL Michał Bałucki-Zaklęte pieniądze.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie zrozumiałem wiele z téj rozmowy, i dlatego zapytałem się Jędrka, co znaczy bania, a co hawiarz?
— Bania, wiecie — rzekł Stach żywo, wyręczając leniwego Jędrka — to jama, gdzie kopiemy rudę.
— Jaką rudę?
— Ano żelazną. A my, co kopiemy, nazywamy się hawiarze. Wiecie teraz?
Rozgadawszy się, opowiadał mi daléj Stach, że pracują w bani pod Magórą, że pracują spółkami po czterech lub sześciu, że oprócz zarobku dostają za nowego właściciela mundur górniczy, że mają swoją muzykę i inne tym podobne rzeczy. Potem, znowu zwrócił się do Bartłomieja, który jakoś nie miał ochoty iść do bani, i tak go zaczął namawiać, że stary zdecydował się iść i wyszedł do komory, by się przebrać.
— I nocą pójdziecie? — spytałem.
— A nocą, panie, żeby rano już rozpocząć robotę. Teraz miesiączek świeci, to pójdziemy raźno.
— To przyjdziecie pomęczeni.
Rozśmiał się wesoło i rzekł:
— A czem?... Góral chodzeniem się nie zmęczy tak prędko.
Spojrzał na skrzypce i odezwał się:
— Ano byś zagrał co Jędrku.
Jędrek nie dał się długo prosić. Ochota do grania i tańca u górali na poczekaniu. Byle skrzypki i trochę miejsca, już zabawa i taniec. Ledwie Jędrek przyłożył skrzypce do twarzy i grać zaczął, przytupując sobie nogą, wnet Stach począł przebierać nogami i skakać; a za nim wysunęła się Tereska z pod pieca i kółkiem kręciła