Ta strona została uwierzytelniona.
w drodze nie zrobił krzywdy. Idąc z nią, nie robił jéj żadnych wyrzutów, nie prosił o nic, i doprowadziwszy do drzwi domu, odszedł, nie czekając nawet na pożegnanie. Taki szlachetny postępek, a z drugiéj strony niecna sprawa Banasia, opamiętały trochę Hankę w jéj zbytniéj gorliwości religijnéj.
Reszty dokonał ksiądz, do którego na drugi dzień poszła do spowiedzi. Ten roztrząsnął jéj sumienie i dał zbawienne rady. Hanka wróciła do domu całkiem odmieniona, a wieczorem odwiedziła Tereskę, u któréj już od paru lat niebyła, i dała jéj do zrozumienia, że Stach, jeżeli ma do niéj serce i szczerą intencyę, może przyjść z gorzałką do jéj chaty, to znaczy starać się o nią. Tak się też stało — i w niedzielę najbliższą miały być zapowiedzi.