— To też i ja wracam do domu.
Widocznie stary kręcił, wstydząc się przyznać, za czem łaził właściwie po górach. Nie chciałem go męczyć pytaniami, na które nie miał odpowiedzi, i poszedłem ku Pysznéj.
Tymczasem Jędrek zbliżył się do niego i coś mu żywo opowiadał. Domyśliłem się, o czem mówili. Jędrek opowiadał mu zapewne o mojéj obietnicy wyszukania skarbów.
Starego wiadomość ta ożywiła, wstał i zbliżył się do mnie.
— Czy to prawda, panie, co mówił Jędrek?
— A co takiego?
— Że wy obiecaliście mu odszukać skarby w naszych górach?
— Tak, obiecałem.
— Tu? w Kościeliskach?
— Jeszcze nie wiem gdzie. Muszę pierwéj się rozpatrzeć dobrze w waszych stronach.
— Ja wam do tego pomogę, bo tu znam dobrze każdy kamień nieledwie. Chodźcie, poprowadzę was do staréj roboty, gdzie były dawniéj kopalnie złota. Po drodze zobaczycie młyńskie kamienie.
— A daleko one ztąd?
— Nie precz. Za ćwierć godziny tam staniemy.
Wypocząwszy trochę przy źródle, ruszyliśmy tam. Na prawo od drogi sterczał krzyż drewniany, wbity w oś kamienia młyńskiego, na nim był wyrżnięty napis: „I nic nad Boga.“ Napis ten i krzyż dał z początku Wincenty Pol. Ale gdy krzyż spróchniał, postawiono nowy na tem
Strona:PL Michał Bałucki-Zaklęte pieniądze.djvu/56
Ta strona została uwierzytelniona.