— Ty tu podobno w tych stronach masz kawałek gruntu?
— E! płony grunt, licha warty. Uprawiać nawet nie ma co, bo się nieopłaci. Więcéj na nim kamieni jak owsa.
— I gdzież ten grunt?
— Niedaleko kościoła, tuż przy drodze, tam, gdzie to źródełko.
— I ciągnie się aż ku rzece?
— Tak — po ten gaik.
— Otóż tu — rzekłem — są zaklęte pieniądze.
Bartłomiej i Jędrek wytrzeszczyli na mnie zdziwione oczy.
— Tu?
— Tak.
— I jakże się dobrać do nich? spytał Bartłomiej, przysuwając się do mnie.
— Pracą, skromnością i oszczędnością.
— I nie trzeba będzie ani kilofa, ani siekiery, ani motyki?
— Owszem, wszystkiego tego będzie potrzeba.
— Nie rozumiem. Mówcie jaśniéj.
— Widzicie — rzekłem — ten dom po tamtéj stronie drogi.
— To dom Krzeptowskiego, co wybudował dla gości.
— I ten dom niesie mu spore zyski. Otóż jeżeli wy dom wasz z za rzeki, gdzie jest nieprzystępno i daleko, przeniesiecie tu lub zbudujecie nowy, będziecie mogli mieć takie same zyski. W taki sposób dobędziecie z téj jało-
Strona:PL Michał Bałucki-Zaklęte pieniądze.djvu/72
Ta strona została uwierzytelniona.