uradzili, aby taki przemysł, co się pokaże między ludem, wspierano rządowemi pięniędzmi. — Więc tam, gdzie lud wyplatał koszyki, sprowadzono nauczyciela koszykarza z Bawaryi i nauczono chłopców wyplatać śliczne koszyki, za które im dobrze teraz płacą. We wsi znowu, gdzie mieszkańcy trudnili się przeważnie ślusarstwem, kilku zdolniejszych posłano na naukę do warsztatów do Wiednia. W innych wsiach znowu inny przemysł wspierano — u was nie, boście niepokazali szczególniejszej ochoty do niczego. A moglibyście dużo robić. Ot np. macie kosodrzewinę i inne drzewa, z których za granicą wyrabiają ludzie w górach zgrabne domki, łyżki, grabki, figurki, cygarniczki i mają z nich dochód nie mały. — Dzieci pasące owce lub bydło, zarabiają już pieniądze strużąc figurki i zabawki, a u was pastuch cały dzień przeleży lub przełazi i o tem nie pomyśli. Kawałkiem kozika odgrzebałby sobie pieniądze zaklęte w lasach i drzewach a nie che[1]. Widziałem także u was kilka warsztatów tkackich. Warsztaty te jednak służą wam raczéj do domowéj potrzeby, niż do zarobkowania stałego. — A przecież gdzieindziéj warsztaty takie są źródłem zamożności. Przypuściwszy, że wasza okolica nie daje warsztatom dosyć lnu i wełny — toć można ją sprowadzać. Sprowadzacie sobie żyto z Krakowa, kukurydzę z Węgier, sól z Wieliczki — czemużbyście nie mieli także robić zakupna lnu i wełny i przerabiać ją. Rozwinięte warsztaty zjednałyby wam pomoc rządu i otworzyły kredyt w towarzystwach zaliczkowych. Gdzie ziemia skąpo rodzi — tam człowiek musi się brać do przemysłu, a tymczasem wy przestajecie na tym lichym plonie owsa i siana —
- ↑ Błąd w druku; powinno być – chce.