wyczytał gdzieś w którejś gazecie, że w Tatrach jest bardzo bogata i bardzo piękna Flora. Był pewny, że to jakaś panna na wydaniu, i pojechał starać się o nią. Nim się spostrzeże i wróci, ja tymczasem uwinę się z moją wdówką. Bo trzeba ci wiedzieć, że kobiecina przepada za mną.
Antoś (drwiąco): Przepada.
Baron. Jak mnie tylko jakiś czas nie widzi, zaraz pyta: gdzie baron? co się z naszym baronem stało? A potem wymówki: baronie, gdzie ty się chowasz — baronie, zaniedbujesz mnie, jak honor kocham! To też jestem ciągle prawie w jej towarzystwie, załatwiam wszystkie jej interesa. (Przypomina sobie): O sapristi! to mi przypomina, że miałem zamówić dla niej na dziś fotografa. (Wstaje). Dlatego daruj, ale muszę spieszyć. (Wdziewa rękawiczki): A może jeszcze się zobaczymy. Długo tu zabawisz?
Antoś. Nie wiem jeszcze.
Baron. W każdym razie do widzenia. (Podaje mu dwa palce — do kelnera): Zapisać na rachunek. (Do Antosia, robiąc gest ręką): Adieu! (Wychodzi na lewo).
Antoś (patrząc za nim): Miły ananas. I są tacy, którzy utrzymują, że u nas w Galicji niema przemysłu. A toż to przemysłowiec, że proszę siadać.
Kelner (do Antosia): Idzie już pan doktor tutaj.
Antoś. Gdzie? gdzie? (Ujrzawszy wchodzącego, rzuca mu się na szyję z żywą radością): Vaterku najdroższy!
Strona:PL Michał Bałucki - Ciepła wdówka.djvu/017
Ta strona została uwierzytelniona.