Strona:PL Michał Bałucki - Ciepła wdówka.djvu/020

Ta strona została uwierzytelniona.

Doktor (zatyka mu usta i ogląda się trwożliwie): Antek, będziesz ty cicho, warjacie jakiś!
Antoś. A widzisz, ojczulku, wyszło szydło z worka.
Doktor (zawstydzony): No i cóż z tego? Przypuśćmy, że się kochałem, ale dlatego, bo byłem głupi, bo mi się zdawało, że są na świecie takie wyjątkowe kobiety, dla których miłości warto poświęcić całe życie. To też, kiedy ona, poświęcając się dla rodziny, wyszła zamąż za starego bogacza, zamknąłem tę miłość w sercu na dwa spusty i powiedziałem sobie basta, żadna kobieta więcej nie wejdzie tutaj.
Antoś (całując go w ramię): Poczciwy doktorze.
Doktor (szorstko): Powiedz raczej, głupi doktorze, bo teraz przekonałem się, że ona nie warta była takiej miłości.
Antoś. Co ty mówisz, ojczulku?
Doktor. Tak, tak, to już nie ta sama Stroińska, którąśmy znali za życia nieboszczyka męża. Dziś byś ją nie poznał. Teraz u niej tylko stroje, zabawy, szwenda się po balach, spacerach z różnymi fircykami, wiercipiętami, którzy jej nadskakują, mizdrzy się do nich, że aż niemiło patrzeć.
Antoś. Sfiksowała baba, czy co?
Doktor. I jeszcze jakby naumyślnie, zamiast sobie pojechać gdziekolwiek na cztery wiatry, tu mi się pod nos wpakowała, żeby mi obrzydzić dawne ideały, żebym musiał wstydzić się przed samym sobą, iż byłem taki głupi.