Łapiszewski. Ja doprawdy nie wiem, czy ci mężczyźni oczów nie mają, czy co? Dziewczęta, powiadam ci, jak łanie, że jest na co spojrzeć, do tego muzykalne, jedna nawet maluje.
Doktor. Proszę — proszę.
Łapiszewski. A jakże. Uczyła się tego w Monachjum, druga literatka, do gazet pisuje.
Doktor. Fiu, fiu.
Łapiszewski. No i wyobraź sobie, pies się o nie nie spyta, a tu latka lecą. Dwie młodsze w domu także już dorastają, więc myślę sobie: w kąpielach większy ruch, może się prędzej kto trafi — no i przyjechałem.
Zupkiewicz (wyszedłszy z restauracji): Sługa, służka jasnego pana.
Łapiszewski (nie zważając na niego, mówi dalej do doktora): Przecież tu musicie mieć jakąś odpowiednią młodzież?
Zupkiewicz: O, na młodzieży nam nie zbywa, panie dobrodzieju. Są młodsi i starsi.
Łapiszewski (opryskliwie): Czego pan chcesz tutaj?
Zupkiewicz (uchylając fezu): Jestem Zupkiewicz, do usług, właściciel tego zakładu. (Łapiszewski odwraca się od niego i chce mówić do doktora, Zupkiewicz zachodząc mu drogę): Czem mogę służyć jasnemu panu? Jest kawa wiejska, herbata...
Łapiszewski. Zaraz, jeszcze się nie pali. (Do doktora, biorąc go pod rękę i prowadząc go na drugą stronę): Ty przy twoich znajomościach mógłbyś mi
Strona:PL Michał Bałucki - Ciepła wdówka.djvu/023
Ta strona została uwierzytelniona.