ra): Gdzie stawiasz, ośle dardanelski? tutaj, tutaj.
Łapiszewski (podszedłszy do doktora, uradowany): A co? fenomenalne dziewczyny, prawda?
Doktor (zapalając cygaro): Okropnie fenomenalne.
Flora. Ojcze, twoja herbata.
Łapiszewski: Idę, idę. (Siada i pije herbatę): No i gdzieżeście były, moje panny?
Laura. Pytaj się ojcze, gdzieśmy nie były — i przy źródle i w kościele i w lesie.
Łapiszewski: Jakto? i w lesie? tak same?
Flora. Nie bój się ojcze, nikt nas nie ukradnie; dzisiejsza młodzież zblazowana, zdegenerowana, nie zdobędzie się na coś podobnego.
Laura. Garson, proszę o listę gości.
Łapiszewski. Prawda. Może znajdziemy kogo ze znajomych?
Laura. Ależ mnie wcale o to nie idzie, tylko o wybitniejsze osobistości, bawiące tutaj, bo mi to porzebne do korespondencji, którą wysyłam dziś do „Kuriera”. (Do doktora, biorąc listę gości od kelnera): I tobie doktorze palnę mała reklamkę przy tej sposobności.
Łapiszewski (z dumą i radością): Słyszysz, doktorze?
Doktor. Mocno obowiązany, ale ja nie Van-Houtens-Cacao i reklamy nie potrzebuję.
Laura (do Flory): Obskurny jakiś eskulap, nie ma nawet pojęcia o wartości reklamy.
Flora. Ale profil przepyszny. Patrzaj, Bethoven —
Strona:PL Michał Bałucki - Ciepła wdówka.djvu/028
Ta strona została uwierzytelniona.