Strona:PL Michał Bałucki - Ciepła wdówka.djvu/049

Ta strona została uwierzytelniona.

Antoś. Ona! Fela mnie wzięła. (Chodzi znowu). Mam ją teraz tu (wskazuje na głowę), tu (na serce), wszędzie. Nie wiem, co się ze mną dzieje, jestem oczarowany, zachwycony. Doktorze, radź, co robić?
Doktor (szorstko). Wziąć nogi za pas i zmykaj, pókiś cały.
Antoś. Ależ ona mi sprzyja — ja to widzę.
Doktor (j. w.). Pocieszy się, nie bój się. Pójdzie sobie potem za jakiego bogacza, będzie miała złoto, brylanty, powozy. Takie lekarstwa goją u kobiet najkrwawsze rany serca.
Antoś. To jej nie znasz, doktorze. Ona nie taka, jak inne.
Doktor (j. w.). Wszystkie diabła warte. Radzę ci zmykać, pókiś cały. Bądź zdrów. (Wychodzi).
Antoś (sam, po chwili): Może on i ma rację. Co taki mizerny bazgracz, jak ja, może znaczyć dla niej? Ona przyzwyczajona do zbytków i wychowana w wygodach, a tu człowiek nieraz nie ma co do gęby włożyć i na krydę żyć musi. Ot najlepiej będzie nasmarować ciotkę co prędzej, a potem nura, jak doktor radzi. Bierzmy się do roboty. (Bierze pędzel, paletę i idzie pod okno). Czy cioteczka gotowa?
Stroińska (za sceną). Zaraz — zaraz.
Antoś (wraca do sztalugi). Tak, pojadę sobie, zapomnę i będzie finis. (Zaczyna podmalowywać i gwiżdże oberka, potem nuci pod nosem). Pojechał, przyjechał do domu. Co robił, gdzie bywał (kończy bez gniewu z irytacją) co do tego komu. (Chodzi po