tylko pretekst, żeby cię łatwiej zwabić. No? No? Cóżbyś ty powiedział na to?
Antoś (wesoło). Cobym powiedział? Powiedziałbym, że mam zanadto dobre wyobrażenie o rozumie ciotki, abym uwierzył, że ciotka mogłaby strzelić takie głupstwo.
Stroińska (patrząc na niego z lubością). I cóż ty w tem widzisz tak nieprawdopodobnego? Znam cię oddawna, wiem, że jesteś dobry chłopak, podobałeś mi się, więc chcę cię uszczęśliwić. Pomyśl-no tylko: dwakroć pięćdziesiąt tysięcy i wieś.
Antoś. To i cóż z tego? Dziesięciu obiadów przecież zjadać nie będę, ani w dziesięciu ubraniach chodzić, a na jeden obiad i jakie takie ubranie, dzięki Bogu, zawsze zapracować potrafię.
Stroińska. I gadajże tu z takim głuptaskiem. Więc dajesz mi formalnego odkosza? Gardzisz moimi pieniądzmi?
Antoś. Gardzić, nie gardzę, uchowaj Boże, i jeżeli cioteczka chce koniecznie mnie uszczęśliwić, to chętnie tytułem odczepnego przyjmę kilka, a nawet kilkanaście tysięcy — ale bez ciotki.
Stroińska (wesoło). Toś ty taki? Chodź-no tu, urwisie.
Antoś (kładzie paletę i z pewną obawą zbliża się do niej). Czego cioteczka chce?
Stroińska (z udaną surowością). Klęknij-no tutaj. (Bierze go za ucho).
Antoś. A jaj!
Stroińska. To z ciebie taki filut? Toś ty przed
Strona:PL Michał Bałucki - Ciepła wdówka.djvu/054
Ta strona została uwierzytelniona.