Strona:PL Michał Bałucki - Ciepła wdówka.djvu/067

Ta strona została uwierzytelniona.

Laura (z lekceważeniem). Fi, cóż to za rymy, to aż uszy bolą.
Łapiszewski. Ale zabawne — ja się już śmieję.
Stroińska. Ja także.
Tymoteusz czyta):

Lecz, że Medea trapiła go co noc,
Więc złote runo dostawszy do kabzy,
Puścił ją w trąbę, tak, że zeszła na psy.

Łapiszewski (śmieje się głośno): Na psy, a bodaj go.
Laura (wzrusza ramionami). Ja nie wiem, z czego tu się śmiać — ordynarne, pospolite. (Odchodzi w głąb).
Tymoteusz (czyta):

Od owej chwili, w której się to stało,
Minęło zdarzeń i czasu nie mało.
Zginęła Troja, Achille, Ajaksy,
Leonidasy. Tyrteusze, wieszcze,
A ród Jazonów ciągle żyje jeszcze.
I dziś, jak dawniej Jazonowie suną
Do rozmaitych wód po złote runo.

(Przestaje czytać). To wcale nie zabawne.
Symforjan. Grubo nie zabawne.
Tymoteusz. Możebyśmy co innego...
Stroińska. Ale owszem, czytaj pan, ja się znakomicie bawię. Antosiu, czy mam twarz dosyć wesołą?
Antoś. Jestem zachwycony cioteczką.
Stroińska. A widzi pan. A tu właśnie o to chodzi. Czytaj pan dalej, proszę.
Tymoteusz (ociera pot z czoła i czyta):