Symforjan. Na dwadzieścia kroków do mety.
Antoś. Niech będzie na dwadzieścia. To jeszcze lepiej, bo ja krótkowidz.
Symforjan. Ale uprzedzam pana, że ja trafiam asy w powietrzu.
Antoś. Dzięki Bogu, że ja nie as.
Tymoteusz. Panie, tu żartów niema. Wiedz pan, że masz do czynienia z byłymi oficerami, że ja byłem fechmistrzem w szkole kadetów, i miałem w pułku ze dwadzieścia pojedynków.
Antoś. Ha, cóż robić? Raz kozie śmierć. Tylko pozwólcie, panowie, że pierwej pójdę poprosić doktora na śniadanie. (Z uśmiechem). Do widzenia. Moriturus salutat vos Cesares. (Wychodzi).
(Jabczyńscy patrzą za nim, potem na siebie).
Symforjan. Nie zląkł się, A to bestia twarda.
Tymoteusz. Jeszcze sobie drwi z nas.
Symforjan. I cóż teraz zrobimy? No, bo przecież bić się z nim nie będziemy.
Tymoteusz. To się rozumie, niech on sobie czeka na moich sekundantów, a ja tymczasem oświadczę się o moją wdówkę.
Symforjan. A wiesz ty, że to najlepsze wyjście z tej kolizji. Bo jeżeli pani Stroińska zdecyduje się wyjść, za którego z nas, w takim razie pojedynek zbyteczny.
Tymoteusz. A jeżeli da nam kosza, to także zbyteczny, bo nie widzę powodu kłaść zdrową głowę pod ewangelję za nic i o nic.
Strona:PL Michał Bałucki - Ciepła wdówka.djvu/073
Ta strona została uwierzytelniona.