Janina (reflektuje go, wskazując oczami na Kamillę.) Wujaszku.
Telesfor (zatykając sobie usta, n. str.). Tam do djabła zapomniałem na śmierć, że my tu mamy pannę między sobą. (Krząka i mówi do Kamilli). Te, tego, bo widzisz, ja mówiłem o tych bocianach, co to przynoszą...
Kamilla (naiwnie). O jakich bocianach — co, co?
Władysław (wstając, bierze go na stronę). Daj wuj pokój, nie tłumacz się, bo będzie jeszcze gorzej.
Janina (wstaje naprzeciw wchodzącej). A, pani Pulcherja.
Pulcherja (ubrana okazale). Cóż się z wami dzieje? (podaje rękę Janinie). Jak się masz Kamilko? (kłania się panom). Witam pana pułkownika.
Telesfor (który nakładał fajkę). Sługa pani dobrodziejki.
Pulcherja (siada). Co się z wami dzieje? Myślałam, że was nie ma w Krakowie.
Janina. Dlaczego.
Pulcherja. Bo was nigdzie nie widać, ani w kościele, ani w teatrze, ani na spacerach. Czy wiesz pan, panie Władysławie, co zaczynają mówić o panu?
Władysław. Cóż takiego.
Pulcherja. Że jesteś zazdrosny o żonę. — Jak męża kocham!
Władysław (z ironicznym uśmiechem). O! a to dlaczego?