kuzynek, które dostarcza na wszystkie zabawy prywatne.
Władysław. I dlatego nazywają ją wszyscy ciocią swatką.
Telesfor (przypominając sobie). Fifikowska, Fifikowska — czekajcie czy to nie będzie wdowa po majorze Fifikowskim?
Pulcherja. Tak. Pan ją zna?
Telesfor. Jak stary szeląg pani dobrodziejko. Ale przypominam sobie, że o niej nieszczególniej mówiono we Lwowie.
Kamilla (klęknąwszy na stołku, opiera się na ręce). Jakto nie szczególnie? Dlaczego?
Telesfor (przedrażniając ją), Dlaczego? dlaczego? Jak będziesz taka ciekawa, to nie urośniesz. Miała jakiś feler i basta.
Pulcherja. Tak; ale jak odziedziczyła po babce trzy kamienice i wieś, opinja publiczna pogodziła się z nią zupełnie i dziś przyjmują ją wszędzie, była nawet gospodynią na jednym balu.
Władysław. Ze względu na trzy kamienice.
Adolf. To może byłoby lepiej kamienice zaprosić.
Kamilla. Pana się nikt o to nie pyta. Pan masz tylko pisać, a nie mówić.
Janina. To jakżesz Władziu? Zaprosić tę panią?
Władysław (wahająco). Jabym wolał — nie...
Pulcherja (zgorszona). A moi drodzy, jak tak będziecie chcieli skrupulatnie roztrząsać przeszłość każdego, to zostaniecie w końcu bez gości. Zresztą to było tak dawno...
Telesfor. Że nastąpiło przedawnienie. Pal ją licho — ja wotuję za tą panią.
Strona:PL Michał Bałucki - Dom otwarty.djvu/023
Ta strona została uwierzytelniona.