Telesfor (trącając Adolfa). Uważasz, jak cię pikuje.
Kamilla (z pewnym naciskiem). I do tego przystojnych.
Telesfor. O! o! widzisz ją... jaka mi chciwa na chłopców. A nie masz to swojego?
Kamilla (śmiejąc się). Od przybytku głowa nie boli.
Telesfor. Dam ja ci tu przybytek.
Janina. Co do młodzieży, możeby Władzio mógł prosić swoich kolegów biurowych.
Władysław. Wszyscy żonaci. Jeden Fikalski...
Pulcherja. Fikalski, właśnie o tego głównie chodzi. To znakomity aranżer. Panowie pracujecie w jednem biurze?
Władysław. Jesteśmy w jednem biurze, ale nie pracujemy, bo on ciągle zajęty aranżowaniem kuligów, pikników, teatrów amatorskich; a że dyrektor potrzebuje nieraz jego usług w tym względzie, więc ma nieograniczony urlop.
Pulcherja. No, ale znacie się panowie?
Janina. Bywa nawet u nas.
Władysław. Jak mu potrzeba żebym wyrobił za niego jaki referat.
Pulcherja. No, skoro się znacie z Fikalskim, to już niema kłopotu, bo on wam i bal urządzi i młodzież sprowadzi.
Kamilla (ucinkowo). Ja myślę, że i pan Adolf z łaski swojej mógłby się także postarać o jaką młodzież między swoimi znajomymi.
Adolf (przekomarzając się). A co za to dostanę?
Kamilla. Najpierw się robi, potem się płaci.
Strona:PL Michał Bałucki - Dom otwarty.djvu/025
Ta strona została uwierzytelniona.