Strona:PL Michał Bałucki - Dom otwarty.djvu/034

Ta strona została uwierzytelniona.

kto bodaj na grzebieniu i hulaj dusza. To też myśmy się bawili całą duszą, z ogniem, aż miło wspomnieć sobie panie dzieju!

SCENA V.
TELESFOR, WŁADYSŁAW, WICHERKOWSKI.

Władysław. A! Pan Wicherkowski! Szukasz pan zapewne swojej żony (wita go). Jest, jest, nie zginęła!
Wicherkowski. Wiem o tem. Weszła tutaj o trzy kwadranse na piątą i minut cztery.
Telesfor. Na minutę nie chybił.
Wicherkowski. A w małe pół godziny potem wszedł za nią Fikalski. A co? Czy tak?
Władysław. Jesteś pan może zazdrosny o Fikalskiego?
Wicherkowski. Ja zazdrosny? Uchowaj Boże. Ja o nikogo nie jestem zazdrosny, ja tylko czuwam nad moją żoną jak oko opatrzności, bo każda kobieta jest słabą i ułomną istotą i potrzebuje ciągłej opieki mężczyzny. Przepraszam pana, czy tam jest kto więcej z nimi?
Władysław. Jest, jest, nie bój się pan, jest i żona i Kamilla i Adolf.
Wicherkowski. To już dobrze, to już dobrze, bo waża pan, ten Fikalski zaczyna mi się niepodobać.
Telesfor. Daj mu pan pokój, jemu tylko taniec w głowie.
Wicherkowski. Właśnie widzi pan, uważam, że za wiele tańczy z moją żoną.
Telesfor. No i cóż w tem złego, że sobie tam walczyka, albo poleczkę...
Wicherkowski. Niech Bóg broni, moja żona nie tańczy nigdy żadnych wirowych tańców.