do nas. Podaj mi rękę, pójdziemy do salonu. Maniu! daje jej znak, aby szła za nią).
Ciuciumkiewicz. Kiedy widzisz duszko preferans...
Katarzyna. Preferans nie ucieknie. Tu idzie o szczęście dzieci.
Ciuciumkiewicz. Tak, to prawda, ha, no, to, ten tego (do Telesfora). Ja tu za chwileczkę będę służył koledze (wychodzą z żoną i Manią do salonu).
Telesfor. Ładnie mie urządzili, nie ma co mówić wstaje i rzuca karty A niech was kule biją z waszym preferansem (do przechodzącego lokaja). Złóż. (do Janiny, która wszedłsy z salonu upadła zmęczona na kanapę). A tobie co się stało?
(Lokaj składa stolik i odnosi na bok).
Janina. Jestem tak zmęczona.
Telesfor (głaszcze ją). Biedaczka aż wypieków dostała.
Janina. Nie myślałam, że to tak trudno będzie bawić te panie. Powiadam wujowi, to męka prawdziwa; mów z tą, tamta się obraża, nie wiadomo, czem krórej uchybić można. Fifijkowska już chciała odchodzić.
Telesfor. A niechby sobie poszła. Ktoby tam robił z niemi tyle ceregieli. Chcesz, baw się, a nie to z Panem Bogiem.
Janina (oglądając się z przestrachem). Wujaszku na miłość boską, bo kto usłyszy.