być u Sztyperkowskich i właśnie dlatego przyszedłem tutaj prosić panią o te przybory do kotyljona.
Janina. Odesłałam je panu.
Fikalski. Wiem o tem, ale brakuje jeszcze kilka chorągiewek, czepka i parę nosów. Musiały tu gdzieś zostać.
Kamilla. Ja widziałam zdaje mi się jakieś nosy za lustrem, czy też na piecu w salonie.
Janina. To może tam i reszta skarbów pańskich się znajdzie, chodźmy poszukać Kamilko (idzie na lewo do drugich drzwi).
Fikalski (idąc za niemi). Będziemy wspólnie szukali, bo mi idzie o te przybory, szczególniej o nosy (wychodzi).
Władysław (sam). I są ludzie, którzy utrzymują, że on nic nie robi, a on tymczasem pracuje więcej niż my wszyscy, i dlaczego? Dla zdobycia sobie sławy niezmordowanego galopena (spostrzega Wicherkowskiego). A, otóż i drugi galopen, tylko w innym rodzaju.
Wicherkowski. On tu jest? Prawda.
Władysław. Kto taki?
Wicherkowski. Fikalski.
Władysław. Ale żony pańskiej tu niema.
Wicherkowski. Wiem o tem. Moja Pulcherja siedzi teraz spokojnie i bezpiecznie w domu, gdy tymczasem ja idę za nim krok w krok, ścigam go jak Erynja. Jak panu mówiłem, prosił ją o schadzkę.