Strona:PL Michaił Bakunin - Sąd Rossyanina o Polsce i Rossyi.pdf/8

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie dość Panowie że Rossya jest nieszczęśliwą, ale stan ten dręczy ją, braknie jéj już cierpliwości. Wiecież co myślą najprzywiązańsi Cesarza zausznicy, sami ministrowie: oto że rządy Mikołaja, to są rządy Ludwika XV. wszyscy przeczuwają bliską straszliwą burzę, przed którą trwoży się nie jeden, ale którą naród wywołuje z radością (huczne oklaski). Wewnętrzny zarząd kraju okropnie źle idzie, jest to najzupełniejsza anarchia z wszelkiemi pozorami porządku. Pod pokrywką niesłychanie ostréj formalności hierarchicznéj, kryją się szpetne wrzody, bo nasza administracya, nasze sądownictwo, nasza skarbowość to same kłamstwa, kłamstwa dla zwiedzenia opinii zagranicznéj, kłamstwa dla uśpienia sumienia panującego i wmówienia weń bezpieczeństwa, który im się oddaje tém chętniéj, im więcéj go obecne położenie kraju napełnia przestrachem. Jest to organizacya na wielki rozmiar systematyczna wyuczona, organizacya bezprawia, barbarzyństwa, łupieży; bowiem wszyscy słudzy carscy, począwszy od piastujących najwyższe godności aż do ostatnich urzędników powiatowych, kradną i łupią kraj, puszczają się na krzyczące bezprawia, gwałty najbezwstydniejsze, bez żadnéj obawy, publicznie, w jasny dzień, z bezczelnością i bezprzykładném grubiaństwem, nie starając się nawet ukrywać swych niegodziwości przed zgrozą całego świata, tak dalece są pewni, że im to bezkarnie ujdzie. Cesarz Mikołaj udaje czasem że chce wstrzymać postęp tego straszliwego zepsucia, lecz jakżeż wstrzymać to złe, którego sam jest przyczyną, a które wyrasta z zasady jego rządu. Otóż tajemnica jego niemocy w dobrém. Ów rząd co się wydaje tak imponującym na zewnątrz, wewnątz jest bezsilnym, nic mu się nie udaje, wszystkie reformy jakie przedsięweźmie padają w niwecz. Opierając się na dwóch najpodlejszych serca ludzkiego namiętnościach, to jest przedajności i trwodze, działając sprzecznie z duchem narodu, jego potrzebami i dążnością żywotną, cóż dziwnego że rząd w Rossyi codzień słabnie i rozpada się straszliwym sposobem. Miota się, ciska, zmienia plany i pomysły, naraz chwyta się wszystkiego, wiele rzeczy przedsiębierze a nic nie dokonywa. Tylko potęgi złego nie braknie mu, działa téż nią całkowicie, jakby chciał chwilę swojéj ruiny przyspieszyć. Obcy krajowi i wróg jego, ma naznaczoną bliską chwilę upadku. Wszędzie ma nieprzyjaciół: ta ogromna massa włościan już na niego liczyć przestała, uwolnienia od niego nie czeka i niespodziewa się a pomnażające się wybuchy dowodzą, że dłużéj czekać nie myśli; ta klassa narodu pośrednia złożona z różnorodnych żywiołów, niespokojna, burzliwa, rzuci się z zapałem w pierwszy ruch rewolucyjny; ta nareszcie armia i to jeszcze armia kryjąca całą powierzchnią ogromnego państwa. Prawda że Mikołaj żołnierzy swych uważa za najlepszych przyjaciół, za najwierniejszą podporę tronu, ale jest to dziwne złudzenie, które kiedyś straszliwie go zawiedzie. Jakto! Oni podporą tronu, dzieci ludu tak męczonego okrutnie, z łona rodzinnego wyrwani, na których polują w lasach jak na dzikie zwierzęta, ci ludzie co