Strona:PL Miciński - Dęby Czarnobylskie.djvu/100

Ta strona została przepisana.

— Będziemy pracować, póki nam pensji nie zamkną.
— A wtedy? — spytałam.
— Wtedy będziemy mieć dwa razy więcej sił, bo za nami będzie Pan Bóg; będziemy pracować dalej, a nigdy nas nie zgniotą zupełnie. —
Czułam się porwaną tymi słowami, a jednocześnie upokorzoną: „będziemy pracować“, a ja z tych szeregów występuję... Cóż robić? jest coś silniejszego nad obowiązek, honor, miłość idei narodowej, a tym niszczycielem wszechwładnym jest pustynia duszy.
Inspektor dziś (znów!) przyszedł bardzo ugrzeczniony, użalił się nad przełożoną, że ma tyle pracy i „chłopotów“ — a potem odwiedził drugą klasę; kazał zmówić „modlitwy“, zadeklamować z uczuciem i zrozumieniem „Borodino“, nareszcie zapytał którejś:
— Kto to jest Rosjanin?
Gdy uczennica, drżąc z przerażenia, żeby nie powiedzieć czegoś niestosownego, milczała — inspektor nalegał:
— No, powiedz, powiedz, „gołubuszka“, kto to jest Rosjanin?
— Człowiek — odrzekła niepewnym głosem delikwentka.
Wot głupost’! ale dla ciebie, dla was, kim jest Rosjanin?