Strona:PL Miciński - Dęby Czarnobylskie.djvu/116

Ta strona została przepisana.

O moja duszo — patrz — i nasycaj się! po jasno­‑turkusowem niebie płyną ogniste róże obłoków i zanurzają się jedna za drugą w oceanach widnokręgu. Rubinowe smugi mieczmi archaniołów otaczają niewidzialnego wśród blasków Ducha.
On zakrył się srebrną tarczą, której promienie cudotwórcze lecą na świat i wołają do życia — hej, do złotych czar życia, upajających winem przemiany.


∗             ∗

Mroczno­‑fioletowe lasy wyzierają z poza różowych mgieł, zaorane pola lilowieją, migocąc tęczą pajęczych sieci. Złotopurpurowe zboża kłaniają się młodemu słońcu, wody na łąkach odbijają w swoich zwierciadłach niebiosa i stubarwną mozajkę chmur.
W górze nucą swe pieśni weselne skowronki.
Czerwone owady wylatują z szelestem, koniki polne grają w trawie coraz liczniej-