Strona:PL Miciński - Dęby Czarnobylskie.djvu/126

Ta strona została przepisana.
NAD BAŁTYKIEM.

Nie znam nikogo, kto byłby większym wrogiem człowieczeństwa, niż stary Mikołaj z półwyspu Heli.
Zapamiętały, zły, mrukliwy pomorczyk. Wyspowiadało mi jego historję morze i córka, którą odwiedzałam w latarni morskiej.
Był to ostatni słoweniec, który z wyspy Rugii przesiedlił się między Kaszuby na Helę... wprzód spędziwszy kilkanaście lat na morzach północnych, jako poławiacz wielorybów.
Hela... mnie imię to przypomina zawsze z mitologii skandynawskiej boginię śmierci, która leży na łożu w piekle podziemnem blada i zsiniała.
A jest to cichy, piaszczysty lasami zarosły półwysep, mający cztery wsie wszystkiego, tak wąski, że widać z jednej strony, niby jezioro, senną łachę morza, z drugiej morze zwykle wzburzone. Przedziela zaś je nasyp niewysoki piasku, który przejść można w kilka minut.