djusza, opisującego kraj swego wygnania, mający być jakoby Polesiem — na co naprowadziła jezuickich uczonych nazwa Owidiewoj Hory w Pińszczyźnie — roześmiał się, czytając dysertacje o tem, że Owidjusz smakował w poleskich wjunach.
Na zegarku spostrzegł, że już godzina rekreacji minęła — pora wziąć się w laboratorjum do swych spostrzeżeń nad bakterjami, których wyniki przesyłał Pasteurowi do Paryża.
Ale jeszcze spojrzał na wspaniale rozkwitłe liście begonii, srebrzyste, mieniące się zielonym fioletem, sprawdził, jak działa machina magneto‑elektryczna na wzrost i odmiany roślin (wynalazek, który miał podążyć z doktorem Jewanheliewym do grobu).
Nagle zajechała pędem bryczka przed ganek, wyskoczył z niej chłopak i mamrotał relację doktorowi przez okno.
— Co tam, Józik?
— Panience nerki boliat — calu noc krzyczała. Nie chce takoż jeść lekarstwa prociwko wydrze. —
— Zaraz pojadę. Kiedy ty przestaniesz być durnym, Józik? nie odróżniasz febry od wydry?
W ubiorze, mimo sędziwego wieku, wytwornym (a może właśnie dlatego, bo mło-
Strona:PL Miciński - Dęby Czarnobylskie.djvu/158
Ta strona została przepisana.