Strona:PL Miciński - Dęby Czarnobylskie.djvu/159

Ta strona została przepisana.

demu we wszystkiem może być do twarzy, starszy musi już zacząć dbać, a sędziwy człowiek winien władać zupełnie wszystkimi warunkami hygieny i estetyki — tak mawiał doktór) umył się, włożył czystą bieliznę, jakby nie czynił tego już i bez tych extra okazji. Za chwilę bryczka potoczyła się po gruncie piasczystym, lecz ubitym przez niedawną nawalną burzę.
W Korjatyczach zastał pana majora zgnębionego stanem ukochanej Kamilki: ta, po pierwsze, nie chciała w żaden sposób przyjąć chininy, do której zabrakło opłatka, a powtóre miała otwarty nerw w zębie i ból straszliwy zmienił jej twarzyczkę zapłakaną.
Do apteki około 40 wiorst — trudno było posyłać po opłatki!
Doktór nalał czarnej kawy, nasypał do niej chininy i podał Kamilce, która miała lat piętnaście, a wyglądała na rozkwitłą damę z epoki renesansu.
— Proszę to wypić.
Kamilka bez cienia wahania wypiła — i nawet rodzice, przyzwyczajeni, że doktorowi Jewanheliewowi nikt się sprzeciwiać nie może, spojrzeli nań, jak na wyższą istotę.
Bo Kamilka nie była z tych uległych...
Zbliżył się jednak atak nerwu obnażonego w zębie — i biedna aż zakrzyczała.