Strona:PL Miciński - Dęby Czarnobylskie.djvu/168

Ta strona została przepisana.

przeciwko temu, żeby jakąś składkę zrobić na dzieci wodza — i wyjęła woreczek.
— Wszystko, co mam, oddaję — rzekła.
Powstał cichy śmiech, bo właścicielka wspaniałego majątku — dawała wszystko, co miała, t. j. rubla z kopiejkami.
Doktór wstał, zamknął karty w szafie gdańskiej i rzekł:
— Muszę uspokoić wasze sumienia, mili państwo. Aleksandra odebrałem — jest w Krakowie na uniwersytecie. Reginka skończyła tamże pensję. Teraz z powodu błędnicy zaleciłem jej półroczne wakacje w Tatrach. Jeżdżę do Krakowa, odwiedzam ich — i moich przyjaciół, którzy wrócili z Syberji.
Godzina późna, moi państwo — toć przecie już dochodzi jedenasta!
W jakiemś dziwnem usposobieniu zaczęli się wszyscy żegnać, życząc sobie wzajem wypocznienia i chwaląc cichą bezksiężycową noc.

∗             ∗


Wybrał się wczesnym, woniejącym od żywicy rankiem, doktór Jewanheliew odwiedzić puszczę pana Rejtana, który chory na Wielką chorobę, już nie mógł, jak dawniej,