Strona:PL Miciński - Dęby Czarnobylskie.djvu/19

Ta strona została przepisana.

— Cóż ja na to poradzę, już zapóżno. Na jutro zadane wypracowanie — jeszcze go nawet nie zaczęłam. Mamy opisać wieś — a ja nigdy na wsi nie byłam.
— Moja Zosiu — powiadam — napisz, jak sobie wieś wyobrażasz — i jak byłabyś szczęśliwa z twą mamusią, gdyby wam szumiał las, gdybyście stały razem patrząc w zbliżającą się burzę — i potem, gdyby trzeba było jechać przez największy deszcz do miasta — do twego wytęsknionego tatusia. —
Wstała i nic nie mówiąc, poszła do stolika.
Pisała przez dwie godziny, wreszcie sama oderwałam ją od pracy.
Chciałam przejrzeć, co napisała, ale nie pozwoliła. Mówi, że się wstydzi.
Okazało się, że miały zadany temat: „dlaczego dzieci powinny kochać rodziców?“
Czemu skłamała?
Jutro się to okaże.


∗             ∗

Sądny dzień na pensji. I to wszystko z powodu Kosteckiej.
Darować nie mogę, żem pozwoliła oddać wypracowanie bez mego przejrzenia.