Strona:PL Miciński - Dęby Czarnobylskie.djvu/208

Ta strona została przepisana.

pole dla kartofli, jest grobowiec z czarnego marmuru z fotografią doktora Jewanheliewa.
Szło za trumną jego kilkanaście tysięcy chłopów, Żydów, obywateli; duchowieństwo ruskie i księża polscy, wojskowi Rosjanie i nawet gubernator...
Symbol, jakby przyszłej unii ludów.
Lecz siedzący na ganku z fajką pan Melchior, jako że sceptyk, potrząsał smutno głową.
— Wartoź było tak rzucać swe życie w bezludziu poleskiem? Okazała to teraźniejszość, że nie warto.
Wiuny obywatele dalej prosperują, Żydzi prowadzą długoletni szantaż na trzebieniu lasów Wittgenstein­‑Hohenlohe, chłopi równie ciemni, Rosjanie nauczyli się z Domostroja, jak rządzić według systemu Iwana Groźnego i sędziego Szemiaki!
Odrzekł mu ksiądz „biedaka“, patrząc na wiatr, szumiący w wierzchołkach brzóz bezlistnych:
— Trzeba, żeby ktoś dawał czasem świadectwo o Wielkiej Prawdzie.
Jeśli który obywatel wśród zamieci zimowej zamyśli się i postanowi coś, choćby maleńkiego, uczynić dla uskrzydlenia duszy swej lub swego bliźniego, z pewnością uczu-