Strona:PL Miciński - Dęby Czarnobylskie.djvu/22

Ta strona została przepisana.

lach Elizeum lub w Cyntii Szelleja panuje, gdzie bez szelestu duchy się prześlizgują, gdzie są czucia bez pragnień, a marzenia w ciągiem i najwyższem urzeczywistnieniu. Cichość senna — —
Tylko z nadbrzeżnych szuwarów dolatuje nieuchwytny, metaliczny pobrzęk — to wiatr harfę stepów nastraja, struny jej schodzą się w mem sercu, a rozbiegają po wszystkich kurhanach.
I zaczynają grać starą legendę przeszłości, starą baśń o początku uroczystym i potężnym, jak uderzenie mieczem w śpiżowe bramy Kijowa; w środku zmięszaną przez kielichy i owacyjne mowy patrów, zaś gwałtownie urwaną przez bicie z armat ludu warszawskiego, idącego na pałac Igelströma — —
Konrad czuł, co się we mnie działo i szeptał: żyjmy teraźniejszością smutniejszą, a jednak lepszą! —
Lepszą? o, jak dowiódł tego broniąc w Dumie reakcyjnych urządzeń!
Brał mnie za rękę i myśli swoje puszczał wraz z memi — pod obłoki.
Łódka płynęła sama, bez wioseł.
Mówiło się o masonerji, która wolę Wielkiego Budownika chciała rozwinąć w dziejach...