Wieczorem wchłania szklankę mocnej, czarnej kawy.
Mimo tych dziwactw, pani Courbet da się lubić. Serce ma złote. Nigdy nie ma pieniędzy, bo jeśli nie straci na fatałaszki, oddaje pogorzelcom albo na szpitale.
Pani przełożona lubi ją i ceni, gdyż nauczycielka z niej wyśmienita, uczennice za nią przepadają; za to ogół nauczycielek nienawidzi. Pełno krąży o niej plotek i to bardzo złośliwych. Tyle tylko wiadomo, z czem się nie kryje, że jest rozwódką, że mąż, będący kupcem w Ljonie stracił cały jej majątek, i że podczas wakacji przyjeżdża do niego na miesiąc. Dłużej wytrzymać nie może, bo zbyt zaczynają się kłócić. Z tem wszystkiem kocha go bardzo. Mąż nadsyła jej od czasu do czasu pudło kwiatów lub owoców. Niedawno nadszedł olbrzymi kosz z południowemi owocami, ale... z Warszawy. Pani Courbet urządziła wspaniałą ucztę dla nauczycielek i pensjonarek. Jedna tylko Terkowska nie chciała jeść — tak była oburzona „bezczelnością Francuzicy“. Kafarewiczowa zdrobniale zwana Kafcią mniej była skrupulatną, — jadła, ale za to obgadywała biedną Courbet... jak ostatnią ladacznicę. Dowiedziała się o tem delikwentka, wściekła biegała po pensji, szukając K., znalazła ją w salonie,
Strona:PL Miciński - Dęby Czarnobylskie.djvu/36
Ta strona została przepisana.