Strona:PL Miciński - Dęby Czarnobylskie.djvu/53

Ta strona została przepisana.

kwiaty, był nawet uścisk nocny — a potem ślub z inną. Mija ćwierć roku: dla jednej strony w dalszym ciągu profity miłości i rozkoszne kołysanki na falach lazurowego morza; dla drugiej — cmentarne dzwony w duszy, stłumiony jęk ucisku i bólu, nareszcie — kosztem okropnym — przełamanie się, zdobycie praw dla szacunku samej siebie, ukojenie i ciszy trochę.
Ale w gładkiej powierzchni tego stawu tworzy się wir, ciągnący do dna, zawrotny, skrytobójczy...
Ostatnia scena:
Zjawia się Oniegin, który spostrzegł, że uczucia swe wysłał pod mylnym adresem. Teraz dopiero widzi, że jego intencje, jego żądze, jego sny złote, jego girlandy duchowe, wszystkie zmierzały do tej pominiętej. Ale złość ludzka! straszna omyłka! przeznaczenie!..
O człowieku! choćby wszystko było stracone — ocal przynajmniej swą godność! umieraj milcząco...


∗             ∗

Dziś mogę myśleć o tem spokojnie.
Najwięcej żal mi Halszki. Ona tak kocha, tak cierpi nad tem, czego jeszcze nie ro-