Strona:PL Miciński - Dęby Czarnobylskie.djvu/62

Ta strona została przepisana.

Rozstrzygnie to nie moja wola — ale ten wewnętrzny najgłębszy nakaz.


∗             ∗

Zdaje mi się, iż posiwiałam w przeciągu tych czterech godzin. Dusza moja łka, jak rozbita cytra...
Och, Ty Boże! pozwalasz bić gromom w ludzi, śniących, że przybili do cichej przystani...
Wieczorem Stefka przyniosła mi „Kurjer“ i przeczytała, że w hotelu Francuskim Konrad Lachowicki kulą przebił sobie pierś... że doktór nie robi nadziei... że domyślają się dramatu miłosnego... Wydarłam jej gazetę i chwyciwszy zarzutkę, wybiegłam na ulicę.
Po kilku minutach, długich nieskończenie, dorożka zatrzymała się przed hotelem — wpuszczono mnie, jako krewną — weszłam do pokoju, pogrążonego w półmroku.
Nic nie widziałam, ktoś ujął moją rękę i podprowadził do łóżka.
On leżał sino­‑blady, oddech wychodził mu z piersi rzężący i świszczący, na usta wystąpiła piana z krwią.
Byłam, jak głaz, choć chciało mi się rzucić na ziemię i rwać włosy...
Doktór posadził mnie na fotelu i mówił: „odwagi! może się go da uratować!“