Strona:PL Miciński - Dęby Czarnobylskie.djvu/64

Ta strona została przepisana.

Zapytałam, czy nie napisać do żony, aby przyjechała. Zabronił.
— Ja chcę umierać tylko przy tobie — wyszeptał.
Doktór spytał, kto będzie chorego doglądał w nocy, bo na służbę spuścić się nie można. Chyba felczer?
Ździwiłam się; od czegóż ja tu jestem?
Poszłam do przełożonej, opowiedziałam wszystko w kilku słowach i prosiłam o zwolnienie na miesiąc od obowiązków.
Ten anioł zacny miał łzy w oczach: uściskała mnie i obiecała, że wynajdzie zastępczynię. Wzięłam kilka książek z pensji, pożegnałam się ze Stefką, mówiąc, że wyjeżdżam do domu — powód zmyśliłam — i przeniosłam się do sąsiedniego numeru w hotelu.
Teraz oto siedzę przy stoliku, tłómaczę powieść angielską, aby zarobić nieco pieniędzy — i nadsłuchuję przez drzwi uchylone, jak oddycha... Lepiej.


∗             ∗

Spędziłam okropną noc.
Gorączka się podniosła do 40°7’...
Zdrętwiała patrzyłam na sino­‑bladą maskę. Majaczył, krzyczał, że widzi śmierć w kącie po-