Strona:PL Miciński - Dęby Czarnobylskie.djvu/66

Ta strona została przepisana.

Myśli zebrać nie mogłam, w głowie huczało, przed oczyma zaczęły migotać dziwne twarze, złote, o straszliwem spojrzeniu i wykrzywionych rysach. Potem — ujrzałam jak pełznie ku mnie mały wampirek po dywanie — i wiem, ze omdlałam, kiedy skoczył mi na piersi, ssąc.
Przeleżałam w stanie bezprzytomnym. Teraz jest mi dobrze, tylko ten ciągły szum w głowie... Konrad dotąd śpi. Na samą myśl, że mógł umrzeć bez mej pomocy — doznaję tortur.
„Nikt nie ma prawa Tristana oddzielać od jego przepaści“... Dlaczego on to mówił? W gorączce?... i w gorączce nie powinien był do mnie tak przemawiać — wiedząc, że ta otchłań tylko dla mnie!...
Konrad się przebudził, jest przytomny, ale nic nie pamięta, co mówił w nocy. Wziął mnie za rękę. Mówił, że testament jest w biurku. Błagał, abym przyjęła 10 tysięcy, które miał ze sobą — i jechała do Anglii, wychować tam — nasze dziecko. Nie mogłam mu przeczyć.
Ale dziecko wychowam ja sama... jeśli zechcę żyć.

17 stycznia.

Konrad lubi kwiaty — bałam się wybierać pachnące. Dlatego kupiłam przeważnie wrzo-