Strona:PL Miciński - Dęby Czarnobylskie.djvu/76

Ta strona została przepisana.

raźnie ruchy maleństwa. Uderzy mnie czasem tak silnie, że oddech tracę.
Cóż to? Ja mam być Hagar — a mój Izmael jest mniej wart — niż ten, za którego zjawienie piła szlachta szampanem?
Wyjadę w Tatry i wychowam je wśród gór.
Odebrałam telegram — Halka przyjeżdża. Jestem pewna, że nastąpi między nimi harmonia, jakiej dotąd nie było.


∗             ∗

Starałam się przygotować Konrada do przybycia żony. On, jakby coś przeczuwał, wyrzekł, iż mnie będzie zawdzięczał, jeśli zostanie poczciwym hreczkosiejem. Jednocześnie wziął mnie wpół, przyciągnął do siebie i chciał pocałować.
Spojrzałam mu w oczy i spytałam: czy należę do kobiet, które się znieważa?
Zmięszał się, potem wpadł w gniew i zaczął dowodzić, że jestem komedjantką, bo mieszkam razem z nim, a udaję mniszkę.
Uczułam niezmierny ból policzka, wymierzonego przez istotę, która niegdyś była mi droga.
— Nie zrywaj róż brudnemi rękoma! — rzekłam.