Strona:PL Miciński - Dęby Czarnobylskie.djvu/78

Ta strona została przepisana.

cej jeszcze, iż nie będę miał na sumieniu tego dziecka. — (Żonę swą zwykle nazywa dzieckiem). Żona­‑dziecko! wydaje mi się to czemś nie do pogodzenia... Żona­‑Walkirja!... ale to byłoby dla ludzi z rasy, która w Polsce dawno wyginęła.






Cały ten rok nie pisałam. Bo mam li zapisywać, jak moje cudne zdrowe dzieciątko hodowałam w chacie góralskiej we wiosce Żar — i jak ono umarło mi w konwulsjach, zarażone dyfterytem? Zrobiłam sama mogiłkę. Śpiewałam przez noc całą pieśni przy ogniu.