Strona:PL Miciński - Dęby Czarnobylskie.djvu/88

Ta strona została przepisana.

A potem — przejadę ocean.
W Ameryce poszukam dla siebie nowych relsów.


∗             ∗

Przyszedł Starzecki, gdy siedziałam sama w gabinecie chemicznym i patrzałam bezmyślnie na cyanek potasu, którego przed chwilą używałam do jakiejś reakcji.
Zapalił milcząc papierosa i rzekł zwolna:
— Jak się zdaje, myśli pani o wybawicielu. Fałszywy apetyt! ja tez miewam czasem coś podobnego, ale uważam to za błędny kierunek dobrego dążenia.
— Gdy niema celu, wszystkie kierunki są błędne, — odrzekłam.
— To paradoks. Cel istnieje mimo naszej woli i z nią lub bez niej zmierzać doń musimy.
— Stanąć wysoko nad samym sobą?
— Ja widzę inny: stanąć głęboko pod samym sobą — aż w instynkcie swej Woli Potężnego Życia. — Wejdźmy w nicość!
— Niech pani unika tego wyrażenia. Przedewszystkiem, jest ono niefilozoficzne, powtóre, źle zastosowane. Nudę na stacji, gdzie