Strona:PL Miciński - Dęby Czarnobylskie.djvu/91

Ta strona została przepisana.

Odebrałam od Mirka list bardzo smutny: stypendjum obiecanego nie dostał, wątpi w swoje zdolności, wyrzuca sobie, ze mi jest ciężarem. Chce porzucić uniwersytet i iść do fabryki.
Strasznie mnie to dotknęło.
Odpisałam, że nie wolno mu wpadać w zniechęcenie, bo przed nim jeszcze droga długa, pełna skutecznej, może wielkiej pracy. Niech się nie oburza na omyłkę, czy niesprawiedliwość ludzi — i bez nich damy sobie radę. Od czegóż posiada siostrę?
On nie domyśla się nawet, jakiem niepodobieństwem byłoby dla mnie dłużej błąkać się po świecie bez tego przekonania, iż jestem komukolwiek potrzebna i użyteczna. Cały list mój był taki zdrowy, taki pełen wiary i zachęty, że mnie samej lżej i lepiej się zrobiło. Kto wie? może i ja cel znajdę, jak gwiazda biegunowa, niezmienny wśród wiecznych oscylacji mej duszy...


∗             ∗

Przełożona bywa coraz częściej cierpiąca. Miewa tak straszne migreny, że trwają dniami całymi i czynią ją prawie nieprzytomną.
Nic dziwnego! od lat dwudziestu jest przedmiotem nienawiści bogów, czyli mówiąc no-