Strona:PL Miciński - Dęby Czarnobylskie.djvu/95

Ta strona została przepisana.

— Pyszna recepta! — zawołał — szkoda tylko, że stoją na przeszkodzie ukraińskie rzeki... Odrzekłam: — Wszakże Mania pochodzi z Podola — i wogóle, co mają z nią wspólnego rzeki?
Rozmowa przeszła na tor inny, mówiliśmy o swych znajomych. Starzecki nagle wspomniał nazwisko Konrada.
— Pan go znasz? — spytałam żywo.
— Mój kolega szkolny. Wygląda pani, jakby niezadowolona z tej wspólnej znajomości?...
Świdrował mnie oczyma, czułam, że się rumienię, ale wnet odzyskałam spokój: choćby wiedział wszystko, cóż w tem hańbiącego?
— Nie spodziewałem się nigdy — zaczął znowu — żeby pani była tak przykładną siostrą miłosierdzia.
Z tonu sądzić nie mogłam, czy mówi ironicznie lub serjo.
— Nie wiem, w jaki sposób stałeś się pan właścicielem pewnych tajemnic. —
Jestem taką siostrą miłosierdzia, która ma zawsze ostrą aż w serce — misericordię.
— Czy ten puginał jest dla niewtajemniczonych? ja umiem milczeć — i wszystko wiem.
Spostrzegłam, że próbuje badać. Jakiem prawem?