Strona:PL Miciński - Dęby Czarnobylskie.djvu/96

Ta strona została przepisana.

— Panie — rzekłam zimno — są wspomnienia, których dotykać pozwalają ludzie tylko bliskim!... a ja — nikomu! — Odprowadził mnie do domu ponury i milczący.


∗             ∗
(Tegoż dnia).

Czytałam przez kilka godzin. Za chwilę położę się spać. Doznaję dziwnego wrażenia, jak wtedy, gdy przed zmęczonemi oczyma skacze bezustannie czarny punkcik. O czemkolwiek zaczynam myśleć, staje mi przed oczyma blada twarz Starzeckiego i świdrujące oczy.
Dawniej lękałam się jego podejrzeń? Dla mnie nie istnieją legalności — o Boże, wobec mogiły ja nie mam prawa nawet cierpieć?! Wszakże mnie opadły, jak rojowisko muszek te podejrzenia.
Podejrzenie, jak przylepiona do ciała smoła, nie sprawia właściwego bólu, ale męczy, denerwuje, tak, że nareszcie chwytamy paznokciami skórą i ździeramy do krwi...


∗             ∗

Stefka wychodzi zamąż! Powiedziała mi to w tajemnicy, ale jednocześnie pani Cour-