Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/100

Ta strona została przepisana.

Lejtenant Szmidt: Unikajmy walki bratobójczej — ogłosimy Zgromadzenie ustawodawcze!
(Do siebie.)
Tak jakbym nędzarzowi choremu zapisał maderę i bażanty! Widzę ździwienie w ich oczach —
opuszcza mię moc —
cóż ja im powiem? Tam są w mieście wszyscy, których kocham.
Zostaje tylko straszliwy bój —
wzdrygam się —
Mnie nie wolno im dać tego hasła — mogę sam zginąć —
lecz muszę mówić: ani jednej kropli krwi więcej!
Zły instynkt dałby mi moc porwania tych ludzi.
Z mojem uczuciem nieczynienia złego, muszę w chwilach najwyższych kryć się — i milczeć.
Majtkowie: Czego milczysz? ty Wódz rewolucyi — może ty już zaprzedany? Miałeś iść ku wyzwoleniu całej Rosyi —
(Przystawiają mu lufy gwintówek.)
Matiuszenko: Czy wy oszaleli? Ten człowiek jest wyższy ponad wszelkie podejrzenie. Jeśli chce milczeć — niech milczy. Jeśli chce nas wieść — niech wiedzie. Jego duch zwycięża za nas.
(Majtkowie cofają się.)
Lejtenant Szmidt: Zaiste, muszę dzisiaj urodzić się nowym człowiekiem. Trzeba mi strasznej mocy — nie oglądania się ani na górę ośmiu ewangielicznych błogosławieństw, ani na krzyk nienawiści klasowej. Trzeba mieć postępową moc Piotra Wielkiego, miłość do wszechnatury Gotamo Buddy —
Morze, ty mi daj wspaniały rozmach swej dziewiątej fali, która zatapia stary psujący się okręt!
Majtek: Płynie tu paropław z węglami!
Krzyk zdala: Chaj żyje Potiomkin!
Majtkowie: Chaj żyje swoboda!
Krzyk zdala: Chaj żyją powstawszy marynarze!