Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/103

Ta strona została przepisana.

Armaty w lewo — armaty w prawo! Miasto zmusić, aby się ubrało w czarne flagi! — Złaźcie z armat — one są poświęcone dla sprawy ludu! —
Panowie, my tu jesteśmy wojennym okrętem i wolnych nie uznajemy. —
Na co ta surowość — wytoczmy parę beczek, niech się ludzie napiją i ugadają — — Pysznie — szatańska karuzel — Postawić gilotynę! Ha, ha — wywożą kradzione kufry na ląd — Nie mylicie się: prędzej wam rząd wybaczy kradzież, niż rewolucyę! — Zebrać cały naród i zapytać czego chce?! — Ja widziałem tej nocy wilkołaka! — mnie zabili żonę i dziecko —
Niechże się już raz wyleją rzeki krwawe — a potem, albo zwycięży Proletaryat —
(przerywają mu)
i wtedy wrócimy do stanu dzikich hord stepowych —
(mówca)
i wtedy nastanie powszechna sprawiedliwość —
(przerywają mu)
i ty będziesz gubernatorem —
Głos od wody: Zdorowo, riebiata!
Majtkowie: Jaki tam czort?
Głos od wody: Pozwólcie na wasz okręt wstąpić!
Majtkowie: Kto wyście?
Głos od wody: Żandarmi i Jewo Priewoschoditielstwo — gubernator.
Majtkowie: Czego chcecie na naszym pancerniku?
Głos od wody: Chcemy śledztwo zrobić o tem co zaszło.
Matiuszenko: Aha, śledztwo — zaraz — nakierujcie tu reflektory — Warta, na górę!
(Widać pokład innego okrętu — na wzniesieniu gubernatora, za nim żandarmów.)