Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/104

Ta strona została przepisana.

Jeden z delegatów: Przepraszam, gdzie tu są pewne miejsca? Niema tu jakiego zejścia pod pokład — a, dziękuję, dziękuję — —
(Znika.)
Gubernator: Biedny, pracujący narodzie! okłamali cię żydowscy rewolucyoniści. Oni chcą utworzyć swoje żydowskie państwo.
Już Pismo święte ich przeklina, bo jak wśród zwierząt jest cały gatunek drapieżnych — tak i żyd: w nim niema nic ludzkiego.
Dlatego ich niszczą.
Nie można wyliczyć zbrodni żydowskich — a także odwetów ze strony eksploatowanych narodów.
Walka z tym wewnętrznym wrogiem jest wprowadzeniem sprawiedliwości socyalnej!
Żydzi w Bobrujsku podeptali ikony, w Kiszyniowie wyrzucili psom prosforę, w Wilnie na cmentarzu orzekli, że niema Boga!
A oto w Mińsku niektórzy żydzi doszli do takiego rozwścieklenia, że chwytali karabiny zębami — i w tymże czasie krzyczeli: Co to za potworność! pogrom! rozbój!
Mnóstwo żołnierzy patrolu było okrwawionych!
Już Katarzyna II Wielka chciała ich wyżąć i mówiła:
„a jeśli okaże się u nich moneta złota, albo efimki — to za one dać im miedzianymi pieniędzmi.“
Całe narody giną od nich.
Żydzi zgubili Polskę, a teraz przyszła kolej na Rosyę.
Feldman: Ja chcę przemówić słowo.
Gubernator: Jak ty śmiesz — o wilku mowa — a on tu wyje!
Majtkowie: Niech mówi — takie jemu dobre prawo, jak i tobie.
Feldman: Jarzyło słońce; miękkim jedwabiem błękitniało niebo; jak marmur czyste było letnie powietrze.
Lipy kwitną. Niebo zapada wzwyż i rozszerza się bez końca i kresu. Aromatem kwiatów napojone powietrze; ono pieści i nawiewa piękne sny.
A na ulicach banda rozbójników czyni swe krwawe dzieło;