Strona:PL Miciński - Kniaź Patiomkin.djvu/105

Ta strona została przepisana.

wesołą jest uczta ich; tak pachnie im krew; mocniej upaja ich niż wystałe w piwnicach wino — —
Na ulicach wesoło — świąteczne twarze, świąteczne głosy. Sołdaci kłują bagnetami i śmieją się — i dowcipkują ze służącemi —
Chuligany ciągną z jakiegoś domu rzeczy i znajdują tam — skarb — żyda, kryjącego się żyda!
Tu, dawajcie go tu! — Szum, dźwięczne głosy, ciekawe spojrzenia.
„Towarzysze, młotka! — Kto ma młotek!...
Jest! — Raz, dwa, raz i dwa! Tak, ot tak!“
Strumyczek — maleńki strumyczek krwi — ze strumyczka wychodzi para.
Subtelna robota! Zobaczcie, może on jeszcze nie zdechł? Podjąć go i rzucić!...
Skąd ona się wzięła? z domu? z piwnicy? z ciemnej dziury? Z dzieckiem u piersi ona stoi na dworze; ona stoi i nie rusza się z miejsca; lecz i gdzież ma iść? Wszędzie zgon — z góry i z dołu — na prawo i w lewo — Nie patrz na niebo: tam niema dla ciebie łaski; nie zwracaj się ku ziemi — ona ci nie da zbawienia; nie wzywaj do ludzi — oni nie usłuchają twego głosu.
Gubernator: Dość tego bredzenia. Rozmawiając z prezesem kijowskiego sądu — rzekłem mu — że teraz jest też Inkwizycya. Czasy się nie zmieniają, ludzie zostali i zostaną tymi samymi, tylko sposoby zmieniają się — i zamiast maczug — za przykładem żydów — będą użyte bardziej wycywilizowane sposoby mordowania — —
Majtkowie z komitetu: Nie słuchajmy go.
Tłum: My wiemy, gdzie nasz wróg —
niech nam tylko Car Ojciec da amnestyę —
my pokażemy się! my oczyścimy ziemię ruską z wszelkiej kramoły. Won żydów. Won rewolucyonistów!